Claustrophobia to lekko przebrzmiały hit Asmodee Editions z 2009 roku (polska edycja Rebel.pl – tylko podstawowy zestaw). Gra jest dość prostym, ale oryginalnym dungeon crawlerem, osadzonym w uniwersum figurkowego skirmisha Hell Dorado. Claustrophobię cechuje lekka, grywalna mechanika, bardzo ładne wydanie, fajny mroczny klimat i spacehulkowa asymetria (garstka wojowników w desperackiej misji przeciw niezliczonym zastępom przeciwników).
Gra do tej pory doczekała się dwóch rozszerzeń. Pierwsze z nich nosi tytuł De Profundis (2011r.) i zrecenzowałem je na łamach 55. numeru Rebel Timesa. Dzisiaj natomiast skupię się na drugim dodatku do Claustrophobii, wydanym pod koniec 2014 roku Furor Sanguinis.
Dodatek De Profundis wzbogacił obie strony konfliktu o nowe karty i figurki, jak również porcję nowych kafli planszy i pokaźny zestaw nowych misji. Furor Sanguinis to zupełnie inne, znacznie mniejsze rozszerzenie. W niewielkim pudełku znajdziemy pięć kostek, planszę Squamaty, jedną dużą figurkę Kartikeyi, trzy dodatkowe kafle planszy, instrukcję i garść żetonów. Skromnie? Dość skromnie, ale na pewno adekwatnie do ceny, bowiem podobnie jak wcześniejsze produkty serii, Furor Sanguinis wydano świetnie. Wszystkie elementy wykonano bardzo solidnie, szata graficzna nie budzi najmniejszych zastrzeżeń, do tego pudełko tradycyjnie zawiera porządną, plastikową wypraskę na elementy. Dodatkowa figurka prezentuje podobny poziom wykonania do demona z podstawowego zestawu: fabryczne malowanie oczywiście nie zachwyca, ale sam model cieszy oko.
Furor Sanguinis wprowadza do Claustrophobii nową stronę konfliktu. Za sprawą nowego modelu i zawartych w zestawie scenariuszy będziemy mieli okazję wcielić się w Kartikeyę, przerażającego Squamatę, który w mrocznych podziemiach Nowego Jeruzalem stanie do walki z ludźmi i demonami. Warto tutaj od razu sprostować, bowiem zarówno sklepy, jak i sami gracze na forach / w komentarzach wprowadzają niekiedy w błąd: otóż Furor Sanguinis wprowadza trzecią stronę konfliktu, ale to nie oznacza że za sprawą tego dodatku, można grać w Claustrophobię w trzyosobowym gronie! Nic z tych rzeczy, po prostu w nowych scenariuszach zamiast walki ludzi z demonami, ci pierwsi lub ci drudzy będą toczyć bój z Kartikeyą.
Jest to o tyle interesująca odmiana, że przez całą rozgrywkę kontrolujemy tylko jeden, za to bardzo potężny model. Działaniem Squamaty rządzą specjalne reguły, którym nieco bliżej do gry demonami niźli ludźmi, a to za sprawą specjalnej planszy, na której rozmieszczamy kostki z wyrzuconej puli by aktywować odpowiednie reguły (podobną planszę ma grający demonami). Wspomniana plansza podzielona jest na sekcje, które odpowiadają poszczególnym częściom ciała Kartikeyi (głowa, ramiona, korpus i nogi). Zależnie od rozdzielonych kostek na poszczególnych polach, nasza bestia ma poprawione charakterystyki i zyskuje rozmaite zdolności. Każda z części ciała ma swój tor obrażeń, gdy dana część zostanie zniszczona nie można w tej sekcji umieszczać już kostek, a co za tym idzie korzystać z profitów tejże sekcji. Póki danej części ciała całkowicie nie zniszczono istnieje możliwość regeneracji. Aby pokonać Kartikeyę, trzeba zniszczyć wszystkie części na jej planszy. Dodatkową atrakcję stanowią żetony Squamaty, które dostępne są jedynie w wybranych scenariuszach i rozszerzają repertuar zdolności z planszy.
Jak nietrudno się domyślić, Kartikeya to bardzo wymagający przeciwnik. Granie tym modelem to zupełnie nowe doświadczenie i ciekawa odmiana w scenariuszach Claustrophobii. W dołączonej do zestawu instrukcji znajdziemy sześć nowych scenariuszy. Cztery z nich to walka Squamaty z demonami, jeden z ludźmi, w jednym scenariuszu zaś mamy walkę demonów przeciw Kartikeyi wspieranej przez ludzkich wojowników. Niestety zaproponowane tutaj pomysły rozczarowują. Oczywiście, fajnie że na sześć sposobów możemy wprowadzić do gry nowy model, ale poza tym nic ciekawego te scenariusze niestety nie wnoszą i wypadają dość blado, zwłaszcza na tle przygód z De Profundis.
Trzy dodatkowe kafelki planszy to drobne, ale bardzo sympatyczne urozmaicenie rozgrywek. Znajdziemy tu fosforyzujące grzybki, dzięki którym korytarz jest solidnie rozświetlony (łatwiej trafić w modele z wysoką obroną), obszerną jaskinię z dołem, który próbuje pożreć przypadkowych przechodniów, jak również ociekający krwią ołtarz ofiarny dający jednorazowy profit graczowi kontrolującemu demony.
Furor Sanguinis to dodatek, który nie wszystkich fanów Claustrophobii zachwyci. To zupełnie inna propozycja od De Profundis, powiedzmy sobie szczerze – propozycja dużo skromniejsza. Jednocześnie nowy rodzaj rozgrywek z udziałem Kartikeyi działa bardzo fajnie i stanowi znaczącą odmianę od zmagań ludzi z demonami. Cena na poziomie małego figurkowego dodatku do Imperial Assault albo Alien vs Predator wypada również bardzo atrakcyjnie, biorąc pod uwagę jakość wykonania produktu i to jak dodatek ubarwi nasze rozgrywki. Biorąc pod uwagę, że od premiery Claustrophobii minęło już parę lat, chciałoby się po De Profundis zapłacić za Furor Sanguinis trochę więcej i dostać w zamian trochę więcej. Mimo to gorąco polecam.
FAJNIE, ŻE:
- jakość wykonania stoi na bardzo wysokim poziomie
- dodatek wprowadza nowy, odmienny rodzaj rozgrywki
- cena jest atrakcyjna
NIEFAJNIE, ŻE:
- zawarte w dodatku scenariusze nie są szczególnie pomysłowe
- to mały dodatek, po paru latach oczekiwania chciałoby się więcej
Wydawca: Asmodee Editions
Rok wydania: 2014
Cena w chwili premiery: ok. 75 PLN
Zależność językowa: Podstawowa gra wydana została po polsku, dodatki do Claustrophobii niestety już nie. Obaj gracze powinni znać ten język korzystając z dodatków (bądź podstawowej gry po angielsku) z racji tekstu na kartach.
Ilustracja do tekstu pochodzi z okładki dodatku Furor Sanguinis do gry Claustrophobia – (C) Asmodee