Wydana dwa lata temu, nakładem Prodos Games gra planszowa AVP: The Hunt Begins to tytuł wzbudzający spore kontrowersje. Kickstarterowa zbiórka na taktyczną, asymetryczną planszówkę z efektownymi, żywicznymi figurkami Obcych, Predatorów i Marines spotkała się z gigantycznym, łatwym do przewidzenia odzewem (nie tylko fanów filmowych klasyków i gier wideo). Po sukcesie zbiórki zaczęły się kłopoty, bowiem wydawca nie sprostał zadaniu, którego się podjął. Ogromne opóźnienia w dostawach, problemy z kontaktem, cała realizacja przedsięwzięcia – wszystko to sprawiło, że sporą część nabywców firma Prodos skutecznie do siebie zraziła (najprawdopodobniej bezpowrotnie ich przy tym tracąc).
Sama gra spotkała się z bardzo różnym odbiorem: AVP obok grona absolutnie zachwyconych fanów nie brakowało także osób głęboko rozczarowanych niedociągnięciami projektu, złożonymi, fatalnie zaprezentowanymi regułami i wspomnianymi problemami wydawcy, co nie wpływa rzecz jasna dobrze na rozwój całej linii wydawniczej. Warto tu nadmienić, że zestaw podstawowy nie był tani, a co za tym idzie oczekiwania nabywców miały prawo być wygórowane.
Mimo licznych problemów ekipa Prodos Games nie złożyła broni, zaś projekt AVP niedawno doczekał się drugiej edycji. Efektowne, zupełnie nowe wzory figurek, poprawione reguły, zmieniona szata graficzna planszy to tylko część zmian w nowym wydaniu gry. To, co najbardziej przyciąga uwagę przy nowej edycji, to z pewnością zaskakująco niska cena – przy podobnej liście komponentów przychodzi nam zapłacić połowę tego, co kosztowało pierwsze wydanie gry. W takiej sytuacji natychmiast nasuwa się pytanie: gdzie jest haczyk? Czy diametralnie spadła jakość komponentów? Figurki z gorszego materiału? Nic z tych rzeczy. Różnic pomiędzy wydaniami jest jednak sporo i dzisiaj w kilku słowach poświęcę im uwagę.
Na początek słowo o wydaniu pierwszej edycji. Zaraz po pojawieniu się gry na półkach sklepowych przyszło mi za nią zapłacić około 400 złotych, czyli sporo. Teoretycznie powinienem się cieszyć, bowiem kompletna gra na drugi dzień znalazła się u mnie w domu (nie wszyscy nabywcy mieli tyle szczęścia, a wspierający zbiórkę nierzadko czekali na swój egzemplarz jeszcze długo po tym, jak gra znalazła się w sklepach). Nasłuchałem się o wpadkach wydawcy tyle, że z niepokojem otwierałem pudełko i czym prędzej przeliczyłem, czy lista komponentów jest kompletna. Jak się później okazało, niczego w zestawie nie zabrakło, niemniej minęło trochę czasu, nim zdołałem to z pełnym przekonaniem stwierdzić. Problem polegał na tym, że lista elementów z tyłu pudełka była inna niż lista wewnątrz instrukcji. Rozbieżność ta wynikała z faktu, że szersza lista komponentów dotyczyła wydania kickstarterowego, a skromniejsza wersji dla takich jak ja, kupujących w sklepie po premierze. Wydania „bogatszego” nie miałem w ręku, ale zdążyłem się zorientować, że niektóre komponenty były tam zrobione lepiej (np grubsza tektura). No i powiem szczerze, że w tym momencie poczułem się lekko, mówiąc kolokwialnie: wydymany. Normalnym jest, że udział w crowdfundingowej zbiórce daje (a przynajmniej powinien dawać) jakieś bonusy: dodatkowe figurki, jakieś gadżety, unikalne elementy dodane do podstawowego zestawu. Ale w moim odczuciu to powinno działać tak, że to wspierający ma poczucie że dostał coś ekstra. Tymczasem w przypadku AVP kupujący grę w sklepie ma dane do zrozumienia, że dostał produkt drugiej klasy: wydany gorzej i nie posiadający niektórych elementów wspomnianych w instrukcji (!). Jeszcze raz przypomnę, że mowa tu o grze za cztery stówy. Mimo iż w sumie gra wydana jest bardzo dobrze, to jednak pewien niesmak po rozpakowaniu pudełka z pierwszą edycją pozostał. Pora skonfrontować to z nowym wydaniem.
Pudełko
Pierwsza edycja zapakowana była w bardzo duże, jednocześnie płytkie pudełko. Nieporęczne i zupełnie niepraktyczne (a po sklejeniu podatnych na uszkodzenia, żywicznych figurek nie wyobrażam sobie transportowania ich w tym pudełku razem z resztą komponentów). Sprawia wrażenie większego, niż jest w istocie, bowiem tak naprawdę mniej więcej taką samą kubaturę ma typowy dla planszówek, kwadratowy, ponad dwukrotnie głębszy box, w jaki zapakowano drugą edycję AVP. W obu edycjach pudełko wypełnione jest po brzegi, ale w tym z pierwszej edycji na pewno trudniej całość spakować tak, by bez problemu się domknęło. Pudełko z drugą edycją AVP posiada wewnątrz rewelacyjną gąbkę, w której każda z figurek, kostki i talie kart mają swoje miejsce. Zadbano nawet o takie detale, jak ilustracje figurek na dnie każdego z otworów, by łatwiej było umieścić figurki na właściwych miejscach. Rozwiązanie znakomite, absolutnie powyżej obecnych planszówkowych standardów. Wypraski na elementy wciąż pozostają w grach planszowych rzadkością, a takie wypasione gąbki jeżeli w ogóle są dostępne dla innych gier, to trzeba je za niemałe pieniądze kupować osobno (gąbkowe lub drewniane inserty do popularnych tytułów produkowane są przez firmy niezależne od wydawców wspomnianych gier). Tutaj, w relatywnie niedrogiej grze (ok. 180zł) mamy to w cenie!
Figurki
Obie edycje zawierają dokładnie taką samą liczbę figurek (i w tych samych opcjach uzbrojenia), czyli trzech Predatorów, pięciu Marines oraz piętnastu Obcych. W pierwszej edycji mieliśmy popakowane w woreczki drobne żywiczne elementy i zestaw plastikowych podstawek. Całość trzeba było samodzielnie posklejać. W drugiej edycji dostajemy od razu modele gotowe do gry. Również wykonane są z żywicy, ale w całości, wraz z efektownymi, scenicznymi podstawkami (plastikowe już nie są potrzebne). Dodatkowo, materiał zabarwiony został w różne kolory zależnie od frakcji.
W obu edycjach jakość figurek nie budzi najmniejszych zastrzeżeń. Wysoka jakość materiału, świetne wzory, masa detali, nic dodać, nic ująć. Solidny poziom współczesnych bitewniaków i całkiem inna (wyższa) liga, niż to, co ma do zaproponowania absolutna większość popularnych wydawców planszówek z figurkami. W przypadku pierwszej edycji, części do sklejenia są świetnie spasowane, a z oczyszczaniem elementów z nadlewek jest niewiele pracy. W drugiej edycji, jak wspomniałem pracy nad modelami nie ma wcale (chyba, że postanowimy je pomalować), zaś uwagę przyciągają efektowne, sceniczne podstawki, będące integralną częścią tychże modeli. Wygląda to naprawdę świetnie. Na pewno nowe modele nie są gorsze od starych. Nie mają tyle odstających elementów, co figurki samodzielnie sklejone (np długie ogony Obcych oparte są o inne części modeli), ale też dzięki temu są mniej podatne na uszkodzenia. Muszę też tutaj zdementować krążącą opinię, jakoby figurki w nowej edycji miały inną skalę (były mniejsze). Może się tak na pierwszy rzut oka wydawać (niższe podstawki, trochę inne pozy modeli, kryjących się za osłonami), ale skala jest ta sama. Jeżeli więc np chce ktoś wykorzystać modele z pierwszej edycji (czy to z zestawu podstawowego, czy z zestawów dodatkowych), to nie będzie z tym żadnego problemu.
Instrukcja
Instrukcja w drugiej edycji przeskalowana została do mniejszego formatu. Proporcjonalnie zmniejszono czcionkę, zaś objętość i układ tekstu pozostały podobne. W formie prezentacji reguł (mimo zauważalnych zmian) nie zaszła żadna rewolucja. Jeżeli ktoś z Was odbił się od ciężkiej w odbiorze instrukcji z pierwszej edycji i tutaj liczy na radykalne zmiany, to niestety się rozczaruje. Nowa instrukcja jest równie obszerna i niezbyt lekka w odbiorze. O tym jak działa sama gra opowiem przy okazji recenzji drugiej edycji.
Plansza, karty i znaczniki
Podobnie jak wzory figurek, w nowej edycji całkowicie zmieniono szatę graficzną planszy. Jest to zmiana zdecydowanie na korzyść, a to z dwóch powodów. Po pierwsze: kafelki planszy są bardziej zróżnicowane (na kafelkach tego samego typu mamy różne warianty grafik, pierwsza edycja – mimo iż grafiki miała ładne, to niestety raziła monotonią). Po drugie zaś: nowe grafiki są czytelniejsze (bardziej wyróżniają się infested tiles). To bardzo korzystne zmiany, szkoda że nie popracowano nad tym samym przy żetonach ping, które świetną czytelnością nadal nie grzeszą i początkujący łatwo mogą się pomylić na który model wskazuje dany żeton. Płytki planszy w pierwszej edycji mają dwie wersje grafik (są dwustronne), w nowym wydaniu zrezygnowano z tego pomysłu. Grubość tektury jest mniej więcej taka sama. Moduły planszy z pierwszej edycji były bardziej matowe, a graficznie prezentowały się również bardzo dobrze. Posiadaczy obu wydań z pewnością ucieszy fakt, że kafelki obu edycji dobrze do siebie pasują.
Znaczniki drzwi w obu wydaniach wyglądają bardzo podobnie. Grafika jest ta sama, ale w nowej wersji znaczniki są trochę mniejsze i z grubszej tektury. W pierwszej edycji osadzone były na plastikowych podstawkach, w drugiej edycji w to miejsce zastosowano tekturowe nóżki. Wbrew pozorom okazuje się, że zdają one egzamin całkiem nieźle, ale polecam odrobinę wikolu, by na stałe przytwierdzić je do znaczników. Szata graficzna i wielkość kart nie uległy zmianie. W drugiej edycji tektura kart jest nieco cieńsza, jednak nie ma tu powodu do narzekań. W obu wydaniach liczba figurek i kart jest ta sama, w zestawie kafelków planszy i drzwi są pewne różnice, ale zestaw podstawowych misji w instrukcjach jest ten sam.
Reasumując: druga edycja AVP: The Hunt Begins to produkt niezwykły: zestaw jest połowę tańszy od poprzedniego wydania, a praktycznie w niczym nie ustępuje w jakości i liczbie komponentów (pod wieloma względami zaś pierwowzór przewyższa). O ile pierwsza edycja była grą drogą, której cenę z racji zawartości pudełka dało się usprawiedliwić, o tyle cena drugiej edycji w kontekście jakości wydania jest sensacyjnie niska. Tak jak w pierwszym wydaniu miałem pewne powody do narzekań (w kontekście wspomnianego na początku, odmiennego wydania kickstarterowego), tak tutaj naprawdę ciężko mi się do czegokolwiek przyczepić. Tyle o wydaniu, przy recenzji AVP: The Hunt Begins oszczędzę już sobie porównania, skupiając się na tym, jak działa mechanika tej niezwykłej gry, gdy już przebrniemy przez wspomnianą, nieszczęsną instrukcję.
Zobacz także:
Ilustracja do tekstu pochodzi z gry AVP: The Hunt Begins (C) Prodos Games Ltd
AVP: Alien vs. Predator TM & (C) Twentieth Century Fox Film Corp.
Zobacz w sklepie:
Skoro tak polecasz tę wersję to chyba będę musiał się na nią skusić 🙂
Ja swoją już powoli kończę malować i niedługo pierwsza rozgrywka 🙂
A co do wydania to sam byłem zaskoczony tak niską ceną.
Instrukcja wbrew pozorom nie jest aż tak toporna, natomiast przydały by się karty pomocy co do umiejętności poszczególnych frakcji, co ułatwiło by znacznie rozgrywkę.
Polecam do żetonów zastosować kapsle na monety – niedrogi wydatek, a lepiej się je trzyma/przesuwa i do tego się nie niszczą.
Nie wiem jak było w podstawce pierwszej edycji, ale zakupiłem zestaw dodatkowych UMCS i niestety, są oni więksi niż figurki z podstawki drugiej edycji. Najłatwiej można do zauważyć porównując rozmiar broni które trzymają.
Marines z dodatkowych zestawów nie posiadam. Ale tych z podstawki starałem się ustawić na zdjęciach w taki sposób, by wyraźnie było widać że te same rodzaje broni w obu edycjach mają identyczne gabaryty (myślę, że na fotkach to widać).
Ci z dodatkowych zestawów mają te same pozy co Ci z podstawki pierwszej edycji, to te same figurki. I niestety w porównaniu z nimi figurki z drugiej edycji są mniejsze. Ale to taki mało istotny w sumie detal, z szczytu stołu i tak nie widać. A artykuł świetny, bardzo rzeczowy.
dzięki;)